Nie cierpię wstawać rano. Cała magisterka powstała na nocnej zmianie. Najlepsze pomysły pojawiają się w głowie grubo po…
Nie cierpię wstawać rano. Cała magisterka powstała na nocnej zmianie. Najlepsze pomysły pojawiają się w głowie grubo po 22:00. Nadal korzystam z możliwości dłuższej pracy wieczorem i tym samym przesunięcia poranka na wczesne przedpołudnie, ale od kiedy młodsza córka poszła do przedszkola, w ramach zmiany super-hiper-dżenderowego podziału pracy w naszej podstawowej komórce społecznej przejąłem obowiązki odprowadzenia gromadki do przedszkola. co jest dla mnie nie lada wyzwaniem
Nie muszę chyba dodawać, że Córeczki Tatusia, przejęły również dozgonną przyjaźń z poduszką w związku z czym nasze poranki nie należały do zbyt miłych doznań. zwłaszcza, że moje dobre samopoczucie miedzy godziną 6:30 a 8:00 jest jeszcze w stanie głębokiego uśpienia.
Garnitur odzywek i zachowań, z którymi musiałem sobie poradzić tą późną nocą zawierał:
- od delikatnego „ jeszcze chwilka tatusiu”, aż po niewyartykułowane dźwięki przypominające gulgot niedźwiedzi,
- różnego rodzaju zawieszenia, na sedesie, nocniku, ze szczoteczką w rączce, z rajstopkami na tapczanie, i z butami przy drzwiach,
- poszukiwanie maskotki, którą dzisiaj zabierzemy do przedszkola (oczywiście nie może to być żadna z leżących na widoku)
- zmiany pieczołowicie dobranej wieczorem dnia poprzedniego garderoby
- zmiany wybranej i odnalezionej maskotki 🙂
- plus miliardy różnych innych pomysłów pożytkujących zmagazynowaną przez noc energię.
Całą jesień i pół zimy szukałem sposobu żeby efektywnie zorganizować poranną pobudkę. Najpierw skutecznie rozbudzić towarzystwo, a potem wcisnąć w paskudny reżim ubierania się wychodzenia i pośpiechu, który pojawiał się każdego poranka.
Pewnego dnia przeczytałem na jednym z rodzicielskich blogów notkę kreatywnej mamy, która sprzedała pomysł na poranne problemy. Głównym demonem jakiemu musiała stawić czoła była chęć zabawy w berka, którą jej dzieci objawiały właśnie wtedy gdy trzeba było sprężyć sie i wyjść. Jej pomysł był irytująco banalny. Po prostu postanowiła dać sie dzieciom wybiegać przed wyjściem i już. Sprawa prosta, że też sam na to nie wpadłem…
Niestety bardzo szybko okazało się, że metoda ta wymagała dorzucenia kosztem snu, od kilku do kilkunastu minut do porannych rytuałów. Innymi słowy trzeba by wstać wcześniej. Przekonaliśmy się że stanowi to naprawdę duże wyrzeczenie, a w dniach kiedy miałem szkolenie, coaching czy spotkanie z klientem było zwyczajnie niemożliwe. Zatem zacząłem szukać rozwiązania które pozwoliłoby mi zorganizować towarzystwo w wyrwanym czasie poranka.
Czasami przed pracą potrzebuję dodatkowej dawki energii. Muszę się obudzić, tak by przez około 10 godzin być niczym króliczek z reklamy. Sama kawa nie wystarczy. Sięgam wówczas po sprawdzone metody. Niczym z kapelusza wyjmuję kilka kawałków dobrej muzyki. Czasem to dynamit klasyki jak Dworzak ze swoim Nowym Światem, czy finiszujący w sonacie h-moll Chopin.Czasem bardziej współczesny „Niedoczekany” głos Joanny Prykowskiej…
Idąc tym tropem przygotowałem dziewczynom listę energetycznych piosenek. Składa się w ogromnej większości z twórczości dla dzieci. Przede wszystkim Fasolki, Gawęda, Jeżowska i różnej maści przedszkolne hity lata. Brakowało mi jednak jakiegoś mocnego otwarcia. Takiego szlagieru przy którym przetarcie oczu nie bedzie preludium do płaczu. Ku uciesze swoim i dziewczyn znalazłem.
Na dzień dobry „Trrrrritata!” podrywając wszystkich dookoła krzyczy Afric Simone. 172 sekundy mijają w trymiga, a Towarzystwo nadal chowa się pod kolorowymi, ciepłymi kołderkami, więc gdy tylko umilknie Afric do tańca zapraszają Rodrigo i Gabriela. Ich „Diablo Rojo” skutecznie ściąga kołdrę, pionizuje wszystkich domowników i tanecznym krokiem prowadzi do łazienki gdzie dzieją się sprawy właściwe miejscowo.
To już drugi miesiąc w którym codziennie wita nas poranne Hafanana, i muszę przyznać że to działa. Zarówno dziewczynom jak i rodzicom łatwiej jest się zmobilizować i utrzymać dobry nastrój nawet jeśli, co zdarza się wcale nie rzadko, tata wciska drzemkę na budziku i czasu jest mniej niż zazwyczaj.
A jak wy dajecie sobie rano radę?