Właśnie siedzisz sobie wygodnie w na swoim mordorowym krzesełku. Czekasz na odprawę z szefem. Wiesz już że nie będzie to miłe spotkanie.
Właśnie siedzisz sobie wygodnie w na swoim mordorowym krzesełku. Czekasz na odprawę z szefem. Wiesz już że nie będzie to miłe spotkanie. Raport który miał się znaleźć na biurku szefa w poprzedni czwartek będzie gotowy dopiero jutro. Niestety nie powiesz o tym szefowi, bo mało interesuje go fakt iż nie jesteś wystarczająco asertywny i nie używasz wobec swoich koleżanek i kolegów nadmiernej ilości mejli z wyboldowanym w kolorze #ff0099 hasłem ASAP. Kiedyś próbowałaś ale przestałeś, kiedy jeden z kolegów odpisał Ci abyś może zaczęła trenować długodystansowe biegi na polach pełnych szczawiu. Masz dosyć tej roboty. Nienawidzisz ślęczenia nad cyferkami, a na sam widok Twojego szefa robi Ci się niedobrze.
Może by zmienić pracę? Odzywa się nieproszony głos w twojej głowie.
To jest doprawdy zadziwiające. Kiedy stoisz jak głupia pokornie spuściwszy głowę, szukając w jej odmętach ciętej riposty by z chirurgiczną precyzją cisnąć ją w stronę korporacyjnych Nazguli nigdy nie możesz niczego znaleźć. A teraz, gdy potrzebujesz chwili koncentracji i spokoju między lewym a prawym uchem mkną jak opętane, myśli.
Zmień pracę. – słyszysz – Nikt Cię tu nie docenia – docenia! Cenia! Enia! – echo przez chwilę odbija się od ścianek z dykty w Twoim boksie.
Może rzeczywiście powinnam zmienić – myślisz sobie i momentalnie szumy cichną. Jak ręką odjął. Zupełnie nowe i świeże spojrzenie. To Ci pozwala zapomnieć o nieuniknionym, które czyha tuż za drzwiami akwarium. Przez chwilę oddajesz się marzeniom…
Chwila oczywiście jest zdumiewająco krótka bo w krok za marzeniami człapią demony niemocy. Kołaczą się po głowie niczym czyścowe dusze. Wszystkie realne i nierealne przeszkody które nie pozwalają ci zdobyć Everestu
Uuuu to jest dla Ciebie za trudne synku. Pojedziemy windą.
Nie biegaj bo się spocisz
Ej Kowalska Kowalska, ty to się nawet na ekspedientkę nie nadajesz…
Tak, to było nawet ładne/dobre/skuteczne/…/, ale…
To co przez całe życie słyszałeś od innych zamienia się w prawdziwy szczery głos płynący z głębi twojego serca. Co ja mała biedronka mogę zrobić. Przecież nic innego nie umiem, z szefem mimo że jest brassensowskim królem idzie się dogadać. Ech zostanę ze dwa razy po godzinach. Jakoś to będzie. Przecież tu hipoteka we franku, samochód na kredyt, audiofilskie kable opłacone kartą kredytową, co trzy tygodnie koszmarnie droga wizyta w saloonie piękności, a na lancz musi być susi. Nawet na wakacyjny wyjazd potrzebna jest chwilówka. Nikt za mnie tego nie spłaci, a wcale nie jest powiedziane, że tam gdzieś daleko w innej krainie Śródziemia będzie mi lepiej. No dobra może dzisiaj nie jest dobry moment abym cokolwiek zmieniała. Wrócę do tego w weekend jak będę mógł spokojnie o tym pomyśleć
No cóż zatem pozamiatane, lecz zanim wyjdziesz na odprawę. Pozwól że kogoś ci przedstawię. Poznaj pana Xin Luo. To młody chiński pianista. Odwiedził Warszawę kilka dni temu by wziąć udział w eliminacjach do XVII Międzynarodowego Konkursu Chopinowskiego. Nie byłoby w tym nic szczególnego. Wszak po to organizowane są konkursy by brać w nich udział. Niczym szczególnym jest też to, że przyjechał z daleka by spróbować swoich sił w tym jakże wymagającym starciu.
Na twoją uwagę Xin Luo zasługuje jednak z dwóch powodów. Po pierwsze w odróżnieniu od swoich rywali Xin Luo nie widzi. Do fortepianu doszedł przy pomocy innej osoby. Jego codzienne zmagania wyglądają zupełnie inaczej niż nasze.
A mogło być inaczej. Któż mu zabronił powiedzieć: Życie wystarczająco mnie ubodło, nie chcę! Nie mogę! Zarobiony jestem! Zróbcie to za mnie! Jutro kochanieńki, jutrooo!
On jednak postąpił inaczej. Wziął sprawy w swoje ręce, wbrew przeciwnościom dąży do upragnionego celu i sukcesywnie zwalcza swoje demony.
Ha! Chciałem już cię zabrać do ostatniego akapitu a nie wiesz jeszcze jaki jest drugi powód dla którego chciałem abyś poznała Xin Luo. Otóż jury eliminacji zadecydowało otworzyć przed tym młodym chińskim pianistą bramy pierwszego etapu i niechybnie usłyszymy go tej jesieni. Załóż słuchawki na uszy by nie wystraszyć kolegów (bo to bądź co bądź muzyka poważna) i posłuchaj przez chwilę…
Pomyśl sobie zatem jeszcze raz. Zanim wylądujesz na dywaniku u swojego dyrektora/prezesa/kierownika. Jeśli Xin Luo zaszedł tak daleko, co mnie powstrzymuje? Jak ja mam zwalczyć swojego demona?
PS. Już w październiku dowiemy się jak dalej potoczą się losy dzielnego Xin Luo. Możecie być pewni, że jeszcze o nim tu przeczytacie.